20 października 2013

Curtis Salgado wystąpił na Jimiway'u 2013

22 edycja Jimiway Blues Festival przeszła do historii. Mamy jednak dla Państwa dobrą informację, mówili ze sceny Ryszard Gloger i Jan Chojnacki – kilka minut po północy oznacza, że na kolejne święto bluesa w Ostrowie Wielkopolskim przyjdzie nam czekać jeden dzień krócej.

O ile pierwszy dzień Jimiway'a stał pod znakiem bluesa chicagowskiego, o tyle drugiego dnia fani zebrani w Ostrowskim Centrum Kultury mogli posłuchać repertuarów mocno różniących się od siebie. Koncerty na dużej scenie otworzyli Szulerzy z Bartkiem Szopińskim na pianinie, a tuż po nich pałeczkę przejęła legendarna Nocna Zmiana Bluesa ze Sławkiem Wierzcholskim, niezmiennie w doskonałej formie. Oczywiście nie zabrakło takich hitów jak „Chory na bluesa” oraz „John Lee Hooker”. Jednak ja chciałbym zwrócić uwagę na stosunkowo młodą kapelę grającą na małej scenie w kawiarni – Wes Gałczyński & Power Train.

Do tej pory zachodzę w głowę, dlaczego formacja Wesa Gałczyńskiego nie wystąpiła na dużej scenie (ale to już pytanie do organizatorów). Swoją mocną, hard-rockową grą z domieszką bluesa zachwycili zgromadzoną w kawiarni publiczność, która nie pozwoliła, by zakończyli występ w zaplanowanym czasie. Przy owacji i gromkich brawach Wes Gałczyński & Power Train bisowali kilkukrotnie, dając popis swoich dużych umiejętności, a grają dopiero od roku...

Wes Gałczyński & Power Train (Jimiway 2013) foto Adam Węgrzynowicz 
Bardzo blisko im do takich kapel jak The Brew czy klimatów Steve Ray Vaughana. Mocno osadzeni w stylistyce hard-rockowej, bogato czerpią również z tradycji grania bluesa (Ves posiada jedną z lepszych technik czarownego grania slidem). Frontman przyznaje, że inspiruje się Claptonem, Bonamassą (niezły zestaw wykorzystywanych na koncercie gitar) czy Jeffem Healey. W grze Power Train słychać spójność; swobodę i lekkość przy jednocześnie mocno wyeksponowanym, przyjemnie mruczącym basie (Paweł Gielarek) i perkusji (Janek Kiedrzyński – w siedmiu innych projektach!). Zawodowe granie powinno być doceniane na większych scenach (tegoroczna VIII Galicja czy Przeworsk), mam nadzieję, że tak się stanie i zespół Wesa Gałczyńskiego zobaczymy na wielu koncertach w przyszłym roku oraz usłyszymy z pełnej płyty. Z dotychczasową twórczością szybko zdobywającego rozgłos muzyka można zapoznać się tutajTrzymam kciuki, bo sukces takich kapel jest tylko z pożytkiem dla polskiej sceny.

W oczekiwaniu na występ finałowy, zdążyłem uzbroić się w kilka ciekawych informacji na temat gwiazdy drugiego dnia festiwalu – Curtisa Salgado. Pierwowzór dla postaci, którą wykreował John Belushi w kultowym filmie Blues Brothers. Jemu dedykowany jest ich debiutancki album „Briefcase Full of Blues”. Przez 6 lat występował w zespole Robert Cray Band, a jego głos jest pierwszym wokalem na debiutanckim albumie Cray'a. Śpiewał także przez pewien czas z Santaną. Z pomocą przyjaciół przeszedł przez ciężką chorobę nowotworową, by tworzyć dalej, a w 2009 roku zostać nominowanym w czterech kategoriach do nagrody Blues Music Awards. Miał nosa organizator, by zaprosić Curtisa Salgado do Ostrowa Wielkopolskiego. Od tego roku, po zwycięstwie i odebraniu trzech prestiżowych statuetek Blues Music Awards (m.in. w kategorii Najlepszy Artysta Soulowy) Curtis Salgado jest już prawdopodobnie droższy.

Curtis Salgado (Jimiway 2013) foto. Adam Węgrzynowicz
Wczorajszego wieczoru muzyk potwierdził, że zasłużył na tytuły – Curtis Salgado Band zagrali bardzo dobry koncert, przenosząc nas do pięknej i łagodnej, a czasem porywczej i pulsującej krainy soulu, bluesa, R&B. Nie myli się magazyn „Blues Revue” nazywając Curtisa Salgado „jednym z najbardziej uduchowionych i szczerych wokalistów”. Podczas Festiwalu Jimiway muzyk udowodnił, że potrafi śpiewać nastrojowo, a gdy trzeba, pokazać piosenkarski pazur. Były więc utwory z najnowszej płyty, jak i wcześniejsze. Były melancholijne pieśni o tęsknocie, wyborach opatrzności i kobietach. Były bardzo taneczne rytmy z Chicago i długie rozpędzone pieśni z południa. Jednak nic by nie brzmiało bez muzycznej wyobraźni sprawnego bandu, a zwłaszcza profesjonalnej sekcji rytmicznej. Nieprawdopodobna swoboda, z jaką czarnoskórzy czują rytm przekłada się na efekt podczas koncertu. Curtis Salgado Band po prostu popłynęli i całość: od początku do ostatniego bisu miarowo pulsowała pod znakiem najlepszego groove, przyozdobiona długimi solówkami na gitarze i chórkami. Pod sceną bawiłem się świetnie do tego stopnia, że nawet nie zauważyłem, jak prawie minutowe solo na harmonijce na jedynym wydechu oznajmiło północ.

Po finałowym koncercie, zespół zszedł na dół i wraz z rodzimymi wykonawcami (m.in. z doskonałym saksofonistą Arkiem Osenkowskim) bawił się dalej przy bluesowym standardach, nie pozwalając publiczności odetchnąć ani na moment.

Niektórzy by powiedzieli, że Shoe Laces wypełniali przerwy, ale to nieodpowiednie słowo. Akustyczny duet grał na korytarzu bardzo ciekawie i stanowił przyjemną dla zmysłów przeciwwagę do głośniejszych koncertów głównych. Dobrze słyszeć, że zwycięzcy przeglądu na festiwalu Las Woda i Blues są coraz lepsi, a przede wszystkim grają.

P.S. Cieszę się, że w tak miłych okolicznościach mogłem spotkać się z przyjaciółmi z Poznania i wszystkimi znajomymi z całego kraju. Szczególnie dziękuję Andrzejowi Jerzykowi, bez pomocy którego, byłbym emocjonalnie uboższy. Dziękuję Adamowi Węgrznowiczowi za fotografie. Organizatorom gratuluję bardzo dobrej 22 odsłony Jimiway Blues Festival.


3 komentarze:

  1. Tu fragment z ich bisu: http://www.youtube.com/watch?v=3IiCzMyEkDQ&feature=youtu.be

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam na myśli - Wes Galczyński & Power Train

      Usuń
  2. Fajne granie.

    OdpowiedzUsuń